1 września 2015

Rozdział 5

Lea's POV:

Obudziłam się w łóżku, w którym zwykle spałam. Nie wiedząc jak się tu znalazłam, wstałam z łóżka. Ostatnie co sobie przypominam to drzewa...dużo drzew. Podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę. no tak, bez sensu. Oczywiście, że zamknięte.

Boże.. Jestem cała brudna!

Pościel na pewno też by się poskarżyła w tym momencie. Skierowałam wzrok na drzwi od łazienki, po czym do niej weszłam. Zaczęłam szukać mojego stanika. Na wierzchu go nie widziałam, zaczęłam więc otwierać każde półki w tym pomieszczeniu, aż w końcu znalazłam mój jedyny stanik. No tak, mam go ale co dalej? Nie założę go na siebie. Muszę się umyć. Wystawiłam głowę z łazienki, aby upewnić się, że nikogo nie ma w pokoju, a następnie zamknęłam drzwi i z lekkim niepokojem przyglądałam się klamce i temu co jest pod nią. A raczej czego pod niej nie ma. Nie mogę się tutaj zamknąć. Każdy może tu wejść. Mogę się wykąpać w bieliźnie, ale to nie jest pocieszające
rozwiązanie.


Nie! Nie zmoczę ponownie stanika. Jak ja potem bę.. W ogóle  co ja mam założyć? Te brudne ciuchy?

Spojrzałam na siebie w lustrze.. Zaniemówiłam.


Wyglądam jak połknięta i wypluta! Niedobrze Lea, niedobrze.. No to teraz, albo nigdy.


Zdjęłam koszulkę pod którą nie miałam już nic, a następnie spodenki i gatki. Odłożyłam ubrania na blat, po czym odkręciłam wodę i weszłam szybko do wanny. Ustawiłam odpowiednią temperaturę, a następnie wzięłam pierwszy z brzegu żel do kąpieli i wlałam trochę pod strumień, aby była piana. Co chwila zerkałam na klamkę obawiając się, że ktoś może wejść. Woda wypełniała wannę a moje łydki zaczęły szczypać. Zobaczyłam wiele przetarć i drobnych ran jak się domyślam od krzaków i gałęzi. Zakręciłam wodę i powoli zanóżałam się w wodzie. Kiedy sięgałam po szampon usłyszałam skrzypienie schodów. Spanikowana zgarnęłam jak najwięcej piany, aby się okryć, podkurczyłam
nogi do klatki piersiowej a następnie oplotłam je rękoma i oparłam brodę o kolana czując
przyspieszone bicie mojego serca.Siedziałam tam nasłuchując coraz to głośniejszych dźwięków. Brzęk kluczy, skrzypienie drzwi, aż w końcu kroki blisko drzwi od łazienki. Ktoś stał pod drzwiami do łazienki. Justin? A może ktoś inny?


-Proszę nie wchodź- powiedziałam na tyle głośno, żeby osoba za drzwiami usłyszała. Na marne, ponieważ zobaczyłam jak klamka się porusza a po chwili drzwi się uchylają. Zobaczyłam Justina, który zdawał się być zły. Podszedł do blatu, który znajdował się naprzeciwko wanny, po czym się odwrócił i patrzył na mnie.

Mamo! On przyszedł mnie zabić! Pomóż mi!

-Chyba wyraziłem się jasno- powiedział bardzo wyraźnym jak i stanowczym tonem.-Mówiłem, że ja będę cię kąpał, karmił i opiekował się tobą.
-Prz-przepraszam, byłam cała brudna ja...- zacięłam się. Podszedł do mnie i się nachylił.
-Gdybyś nie uciakała, nie byłabyś brudna- powiedział ze zmróżonymi oczami na mnie a ja nie wiedziałam co mam zrobić.-Czekam na ciebie w pokoju. jeśli zejdzie ci to dłużej niż pięć minut, to przyjdę po ciebie, wyciągnę nagą z wanny i zaniosę do pokoju, po czym przywiążę do łóżka i będziesz leżeć tam tak do rana, rozumiesz?- ze strachem w oczach pokiwałam głową- Odpowiedz- nakazał a ja przełknęłam wielką gulę w gardle.
-T-taak-powiedziałam niespokojnie- Wyszedł a ja go szybko zawołałam.
-Co?-Warknął, a ja przestraszona powiedziałam mu, że nie mam w co się przebrać. Po chwili wrócił z czystą parą majtek damskich i jakąś koszulką. Gdy już zostałam w łazience sama, poderwałam się do góry i szybko zaczęłam się wycierać, po czym założyłam majtki jak i koszulkę, męską koszulkę, która sięgała mi do połowy ud. Wytarłam włosy w ręcznik, a następnie wyszłam z łazienki zastając siedzącego Justina na łóżku, patrzącego na mnie.
-Siadaj- poklepał kiejsce obok, a potem zniknął za drzwiami łazienki, by po chwili wrócić z grzebieniem w ręku. Usiadł obok i przekręcił mnie tak abym siedziała do niego tyłem. Zdziwiłam się kiedy zaczął rozczesywać mi włosy. Zwykle robiła to moja mama, gdyż moje włosy są mniej więcej do pasa i samej ciężko było rozczesać. Gdyby ktoś powiedział mi, że w tym momencie włosy rozczesuje mi chłopak to nie uwierzyłabym. Miał wprawę i dobrze wiedział co robi. Rozczesywał szybko, niekiedy nawet ciągnął ale wyczuwałam, że jest zły dlatego nawet bałam
się odezwać. Może kiedyś rozczesywał włosy siostrze? Ile ona ma lat? I gdzie mieszka? Dlaczego nie z nim? Tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi.


-Ałł- pisnęłam, to zabolało.
-Zaraz kończę- mruknął, a ja siedziałam i bałam się nawet odwrócić.


Po chwili skończył rozczesywać mi włosy, rzucił grzebień na łóżko i złapał mnie mocno za ramię. Skrzywiłam się i szłam za nim nie wiedząc po co prowadzi mnie znów do łazienki. Zaciągnął mnie przed lustro, po czym wziął krzesło z końca łazienki i przeniósł je do mnie abym usiadła. Justin nadal robił wszystko z przerażającą jak dla mnie powagą i szukał coś w szawkach. Ja zajęta patrzeniem pusto na swoje odbicie dopiero po chwili poczułam lekkie szarpnięcie za włosy i zauwarzyłam srebrne nożyczki w ręce chłopaka. Serce zaczęło mi bić szybciej, a gdy spojrzałam w jego oczy w odbiciu lustra widziałam w nich jedynie głęboką czerń. Pociągnął za włosy w dół a ja mimowolnie odchyliłam głowę w górę. Dotarło do mnie co chce zrobić.


-Nie- Szepnęłam przerażona.
-Zawsze miałaś długie włosy?-Zapytał obojętnie, jednocześnie gładząc włosy i przyglądając się nim.
-T-tak- szepnęłam- Proszę..Nie
-Cicho bądź- mówiąc to, w tym samym momencie znów pociągnął za włosy, tyle, że mocniej.
-Zetnę ci je za to, że uciekłaśi za to, że mnie nie posłuchałaś. Więcej tak nie zrobisz Lea, rozumiemy się?- Zdziwiło mnie to, że wypowiadał te słowa z całkowitym spokojem, a najdziwniejsze jest to, że miał mord w oczach. To nie trzymało się całości.-Pytałem czy się rozumiemy.
-Tak- odpowiedziałam cicho a pierwsze łzy pojawiły się w moich oczach.


Złapał ciasno moje wszystkie włosy w pięść i zaczął ciąć a ja patrzyłam w lustro i zaczynałam szlochać. Nie chcę ścinać włosów. Nawet wcześniej nie myślałam jeszcze nad ścięciem. Dźwięk nożyczek odbijał się echem w moich uszach a ręce zaczynały lekko drżeć. Może to przesada, ale na prawdę byłam przywiązana do swoich włosów. Kiedyś śniło mi się, że sama sobie ścięłam włosy, jak się potem okazało były strasznie krótkie. Obudziłam się z mokrymi policzkami. Zamyśliłam się i ocknęłam się dopiero wtedy jak Justin stanął nade mną.
-Lea, idź do pokoju- Odsunął się a moim oczom ukazała się zupełnie inna dziewczyna. Włosy miałam pięć centymetrów za ramiona i wydawało się, że mam ich więcej. Jeszcze na drżącychnogach poszłam grzecznie do pokoju i usiadłam na łóżku. Ilość włosów na podłodze w łazience mnie przeraziła. Dotknęłam włosów ze łzami w oczach a do pokoju wszedł Justin.


-To tylko włosy. Moim zdaniem taka kara jest jedną z najsłabszych więc radzę ci być grzeczną dziewczynką.- Usiadł koło mnie i założył moje włosy za ucho.-Spójrz na mnie.- Zrobiłam co powiedział.- Chcesz iść do ogrodu skarbie?- Zapytał a według mnie ostatnie słowo, które wypowiedział dziwnie zabrzmiało. Przynajmniej teraz po tym co stało się jeszcze pięć minut temu. Pokiwałam głową na tak, ponieważ nie mam ochoty siedzieć znów cały dzień w tym pokoju. Wstaliśmy i zeszliśmy na dół. W domu panowała cisza. Poszliśmy do salonu, gdzie na wprost
znajdowały się szklane drzwi, jak się domyślam do tarasu. Wyszliśmy przez nie a moim oczom ukazał się duży jak i piękny ogród. Patrzyłam z podziwem, zastanawiając się czyja to była robota. Po prawej stronie ogrodu zobaczyłam dość duży basen. Po lewej stronie znajdowały się różnego rodzaju rośliny jak i ścieżki. Każda prowadziła gdzieś indziej. Poczułam lekkie pociągnięcie za rękę. Zeszliśmy po schodach.

Justin's POV:

Patrzyłem na Leę, która oglądała ogród z zachwytem.
-Podoba ci się?- Minęła chwila zanim odpowiedziała.
-Tu jest cudownie- widziałem małe iskierki w jej oczach i nawet lekki uśmiech. W sumie odkąd ją znam to pierwszy raz się uśmiechnęła. Jest piękna, a ścięcie włosów wpłynęło na jej korzyść. Podszedłem do basenu cały czas jej się przyglądając. Co drugi kwiat musiała dotknąć, obejrzeć, powąchać. Było w niej coś co przyciągało. Każdy jej ruch był taki delikatny..Ona cała taka była. Mam szczęście, że jest moja. Mój mały aniołek...





Hej :D
 
Przepraszam za opóźnienia ale końcówka wakacji... Sami wiecie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Jak wam się podoba rozdział? 

5 lipca 2015

Rozdział 4

Justin's POV:

Po cichu przekręciłem zamek w drzwiach, żeby nie obudzić Lei. Otworzyłem drzwi i po cichu podszedłem do niej. Nie spała, leżała na boku i patrzyła się pustym wzrokiem przed siebie.

-Wyspałaś się?- zapytałem i usiadłem koło niej
-Mogę iść do domu?- zapytała cichutko
-Teraz tu jest twój dom skarbie.- Powiedziałem i odsłoniłem jej zaróżowiony policzek, który pokrywały kosmyki włosów.
-J-ja chcę do mamy- szepnęła i zamknęła oczy. Uśmiechnąłem się, ponieważ to co powiedziała zabrzmiało bardzo dziecinnie.
-Ubierz się w to- położyłem za nią damskie spodenki, które wziąłem od siostry i koszulkę, również od niej.
-Za chwilę do ciebie przyjdę i oczekuję, że będziesz ubrana- powiedziałem i przejechałem palcem po policzku blondynki. Wstałem i wyszedłem, zamykając drzwi na klucz.

Lea's POV:

Odkryłam kołdrę, pod którą się znajdowałam i spojrzałam na ubrania. Zdziwiłam się, spodziewałam się męskich ubrań, ale o dziwo były one damskie. Podniosłam rzecz z jeansu i okazała się ona spodenkami, ładnymi spodenkami. Wstałam z łóżka i przymierzałam się do założenia bluzki.. Chwila, stanik. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, ale nigdzie go nie widziałam. Pewnie i tak jest jeszcze mory. Co ja mam teraz zrobić? Ta bluzka nie jest aż tak luźna i jestem pewna, że nie zakryje wszystkiego tak jak powinna. Postanowiłam zostać w koszulce w której spałam. Nie mam zamiaru jej zdejmować dopóki nie da mi osobiście stanika.


Kiedy byłam już przebrana usiadłam na boku łóżka i zaczęłam myśleć o mojej rodzinie. Chcę do nich wrócić! Jestem w... Nawet nie wiem gdzie jestem! Mój wzrok powędrował w stronę okna. Chwilę na nie popatrzyłam i podeszłam do niego. Na moje "szczęście" było wysoko. Spojrzałam w dal, przed siebie, ale jedyne co było w zasięgu mojego wzroku to lasy, pola i jakaś droga Bóg wie dokąd. Muszę się jakoś stąd wydostać. Usłyszałam kroki po schodach i brzęczenie kluczy. Szybko odsunęłam się od okna i usiadłam na łóżku. Ze strachem patrzyłam się na klamkę i miałam wrażenie, że czekam wieczność aż się poruszy.


-Przebrana? Chwila. Czemu nie założyłaś koszulki, którą ci dałem?- powiedział z poważnym wyrazem twarzy, a ja nie mogąc nad tym zapanować zaczęłam się bać. Zaczął się do mnie zbliżać.
-Nie mmam... Nie wiem gdzie jest- Jego intensywny wzrok powodował, że bałam się go. Bałam się zapytać. Mój język odmawiał jakichkolwiek działań.
-Ah.. Chodzi ci o stanik, tak Lea? - Zapytał z lekkim uśmieszkiem, a ja przytaknęłam głową z zakłopotaniem.
-Jest w łazience. Zobaczę czy już wysechł- powiedział i poszedł do łazienki. Położyłam ręce na kolana i spojrzałam przed siebie. Moje serce zaczęło bić szybciej a moje źrenice się powiększy.


Nie zamknął drzwi. Są uchylone, czy to tylko moja wyobraźnia? Działaj Lea!


Wstałam po cichu i podbiegłam najciszej jak się da do drzwi. Serce waliło mi niemiłosiernie kiedy próbowałam uchylić drzwi szerzej. Pod wpływem adrenaliny dłonie zaczęły mi się pocić.

-Jest wilgotny- Usłyszałam głos z łazienki, a po chwili kroki. Natychmiast odskoczyłam od drzwi w stronę komody.
-Co ty robisz?- zapytał nagle surowym tonem.
-T-to ty?- Wskazałam palcem na zdjęcie, które znajdowało się w ładnej ramce na komodzie.


Boże dziękuję ci za to, że ono się tu znajduje.


-Taa, ja i moja siostra- Justin zaczął mi o niej opowiadać, ale moje myśli poświęcały największą uwagę na sytuację, która miała miejsce jeszcze parę sekund temu. Czuję jak bardzo moje policzki są gorące.


Wszystko przepadło...


Przez tą myśl zachciało mi się płakać, jednak wyrwał mnie z niej Justin.


-No chodź- Tępo się we mnie wpatrywał, wysunął rękę w moją stronę.

W tym momencie bałam się nie podać mu ręki. Kiedy schodziliśmy po schodach, z salonu usłyszałam głosy tych samych chłopaków, którzy mnie porwali. Justin zaczął kierować się do kuchni, a ja rzecz jasna za nim, gdyż ciasno trzymał moją rękę.

-Siema Bieb- Powiedział ten co prowadził wtedy samochód. 
-Wyrwałeś Nathan?- Spytał Justin z cwanym uśmieszkiem zatrzymując się na chwilę przy grupce chłopaków, którzy wygodnie siedzieli na kanapie.
-Pff. Ja nie wyrwę?- odpowiedział kierowca pewny siebie.
-Yyy...Tak- Powiedział Justin a reszta zaczęła się śmiać. Kierowca przewrócił na wszystkich oczami i sięgnął po puszkę piwa znajdującą się na stoliku przed kanapą.
-Jak tam twoja zabawka Bieber? Przyznaj, że nieźle wybraliśmy- Kierowca zmrużył oczy na mnie, a ja nie wiem czemu ale schowałam się za Justina na co on się zaśmiał.
-Muszę ją nakarmić bo jest głodna, a wy trzymajcie łapy przy sobie bo urwę jaja i zrobię breloczek- Powiedział w połowie żartem, w połowie na serio.

Chwycił mój nadgarstek i zaprowadził mnie do kuchni, po czym posadził na jednym z krzeseł i zaczął przygotowywać śniadanie.

-Powiedz mi Lea, lubisz naleśniki?- zapytał a ja się ucieszyłam, że właśnie to dziś zjem.
-Bardzo- Powiedziałam cicho. U mnie w domu mama nie robiła ich zbyt często, gdyż w domu tylko ja je lubiłam. No i moja siostra, ale ona ma pięć lat więc za dużo ich nie zjadała. Znów myślami powróciłam do mojej rodziny czego pożałowałam. Moje oczy zaczęły robić się jak szklanki a uczucie tęsknoty potęgowało się z sekundy na sekundę.


Kiedy już Justin przygotował mi naleśniki, podał mi je oraz nutellę i dżem.


-Wszystko ma zniknąć- powiedział stanowczo, a mnie strach przeleciał. Przez myśl mi nie przeszło, żeby go w tym momencie nie posłuchać. Nie wiem jakim cudem, ale zmieściłam wszystko. Siedział na przeciwko mnie i robił coś w telefonie. Kiedy już zauważył, że zjadłam wziął ode mnie talerz.

-Grzeczna dziewczynka- Uśmiechnął się lekko z nutą dumy, po czym włożył talerz do zlewu.
-C-czy mogę pooglądać telewizje?- zapytałam z nadzieją, ale zanim to zrobiłam powędrowałam wzrokiem w stronę salonu i zauważyłam, że jest pusty. W moim przekonaniu utwierdziła mnie cisza jaka panowała w salonie.
-Masz 15 minut. Powiedział i zaczął coś robić w kuchni. Nie zwracałam w tym momencie uwagi co bo jedyne o czym w tym momencie myślałam to ucieczka z tego przeklętego miejsca...


Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizje. Podgłosiłam ją, żeby nic nie słyszał po czym wzięłam pilot do ręki i zaczęłam się z nim kierować w stronę drzwi. Tym razem na moje szczęście drzwi znajdowały się na wprost telewizora. Zanim dotknęłam klamki przełączyłam kanał, aby rozwiać jakiekolwiek podejrzenia odnośnie ucieczki, po czym delikatnie zaczęłam przekręcać klamką. Mój oddech był niespokojny, a serce waliło jak oszalałe.


Dziękuję za otwarte drzwi! Ha! To wydaje się prostsze niż zakładałam! Odstawiłam pilot na podłodze koło drzwi, dbając o to aby po cichu je zamknąć. Kiedy już mi się to udało, rzuciłam się biegiem w stronę lasu. Biegłam ile sił w nogach co chwilę się o nie potykając. Drzewa były coraz bliżej, ale nagle poczułam jak jedna z gałęzi zaczepiła się o moje spodenki. Szarpnęłam szybko za materiał i zaczęłam biec w głąb lasu. Nie wiem gdzie, po prostu przed siebie...


Justin's POV:


Skończyłem właśnie czytać gazetę, i zacząłem myśleć nad tym, żeby może zrobić dla Lei jakiś deser. Jeśli chodzi o jakieś gotowanie, czy pieczenie to nie przeszkadza mi to. Nawet to lubię, ale wkurwia mnie jak coś mi nie wyjdzie.

-Lea.. Ścisz trochę!- krzyknąłem do niej.. Nic- Lea!- znów nic. Spojrzałem w stronę salonu. Pusto. Wstałem szybko na nogi i szybkim krokiem podszedłem zobaczyć czy drzwi są zamknięte.



KURWA! Który taki mądry?!



Szybko ubrałem buty i chwyciłem kurtkę. po czym szarpnąłem za klamkę, jednak coś zgrzytnęło mi pod nogą. Przeniosłem wzrok w to miejsce i zauważyłem pilot.


No no... Spryciula.



Wybiegłem z domu, nie wiedząc gdzie się udać, w którą stronę.



A gdzie ty byś pobiegł? W pole?.. Odpada. Byłbym widoczny. Droga? Tym bardziej odpada. Las.


Zdałem się zaufać mojemu instynktowi i słusznie, gdyż zauważyłem kawałek materiału jeansowego. Jak się domyślam od spodenek. Zacząłem biec w tamtą stronę. Lea była boso i dzięki temu mogłem zobaczyć ślady. W nocy padało i jest pełno błota. Nie zwalniałem tępa narzuconego na początku.


-Lea!- wydarłem się i usłyszałem jak ktoś wciąga powietrze.


Musi być gdzieś blisko.


-Lea. Kochanie. Chodź do mnie- powiedziałem spokojnie. Uważnie nasłuchiwałem się otoczenia, po cichu stawiałem kroki chodząc w pobliżu.- Nie zrobię ci krzywdy- Zza jednego drzewa usłyszałem ciche pociągnięcie nosem.- Lea, jeśli wyjdziesz teraz spotka cię mniejszy ból. Nie karz mi czekać!- Teraz już się wydarłem. Zauważyłem trochę blond włosów, które bardzo kontrastowały z tym otoczeniem.
-Lea słonko, widzę cię- Zaśmiałem się. Wolno zacząłem podchodzić w jej stronę. Znów pociągnęła nosem.
-I-idź stą-ąd- wyłkała
-Chodź tu do mnie. Jeśli przyjdziesz teraz nic ci się nie stanie. Chodź kwiatuszku- Zacząłem ją spokojnie wołać, tym samym zbliżać się do niej.
-Z-zostaw mnie, błagam- szlochała, a ja podbiegłem do niej i ją złapałem za ręce, po czym ciasno chwyciłem ją w tali...Zaczęła się wyrywać i piszczeć. Widać po niej było, że już nie miała siły. Poddała się i jedynie szlochała w niebo głosy.
-Shh... Uspokój się- zaśmiałem się na jej bezsilność. Zdjąłem kurtkę i zarzuciłem ją na jej ramionka, które dygotały z zimna. Wziąłem ją, jedną ręką pod kolanami natomiast drugą rękę umieściłem pod jej plecki. Przymknęła oczy ze zmęczenia. Zacząłem kierować się w stronę domu. Jej głowa opadła na zagłębienie mojej szyi. Była senna, brudna i zmęczona.
-Wyglądasz jak leśny potworek- zaśmiałem się- Masz liście we włosach, podarte spodenki, ufajdaną koszulkę i nogi. Pokazałaś klasę ci powiem.- przysypiała mi w ramionach, kiedy ja mówiłem do niej.- Znam ten las jak własną kieszeń. Wychowywałem się w tych okolicach, w tym domu. Mieszkam bardzo daleko od miasta. Nigdzie byś nie uciekła. To słodkie, ze myślałaś, że uciekniesz.
-Proszę, pozwól mi wrócić do domu- wymamrotała sennie.
-Wracamy właśnie. Gdybyś tak daleko nie uciekała bylibyśmy szybciej. Wiesz... Spodziewałem się, że będę zły na ciebie, ale teraz chce mi się śmiać. Ciągle widzę cię za tym drzewem... Taką przerażoną. Ale najśmieszniejsze jest to, że ja cię widziałem, wiesz mała?- mruknęła coś niezrozumiałego dla mnie pod nosem i chyba zasnęła.
-Mam parę pomysłów jak wybiję ci z głowy pomysł na kolejne ucieczki słonko- zaśmiałem się i spojrzałem na jej nieskazitelnie śliczną twarz...

HEJ :D
No i jak wrażenia? 
Co myślicie o Justinie? Nie jest taki zły, co? Czy to tylko pozory?
PROSZĘ O KOMENTARZE ;)


4 lipca 2015

Przeprosiny

Hej :D
Bardzo was przepraszam, ale dziś nie jestem w stanie dodać rozdziału, gdyż właśnie przebywam poza domem i nie mam możliwości dokończenia rozdziału.

Mam nadzieję, że nie jesteście źli ;)

PS: ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JUTRO PO POŁUDNIU :)

2 lipca 2015

!!!

 Hej

Przepraszam, że już na początku daję plamę, ale zbliżał się koniec roku, a że moje oceny takie a nie inne, starałam się z wielu przedmiotów wyciągać na lepszą ocenę. Przez długi czas nie wchodziłam nawet na bloga. No a ten początek wakacji, spędziłam praktycznie ciągle poza domem. Mam nadzieję, że zrozumiecie i proszę o wybaczenie :)

PS: Rozdział postaram się dodać w sobotę :)

10 maja 2015

Rozdział 3


Justin's POV:

Kiedy zamknąłem drzwi od mojego pokoju, w którym znajdowała się Lea, zszedłem na dół. Wziąłem z lodówki zimnego browara i poszedłem do salonu. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie, po czym włączyłem telewizje. Leciałem po kanałach, aż w końcu znalazłem coś dla siebie. Tak na prawdę, to niezbyt poświęcałem swoją uwagę na to co oglądam, cała moja uwaga była przeznaczona w tym momencie na Leę. Dziewczyna jest ładna i taka niewinna. I w dodatku zupełnie bezbronna. Uśmiechnąłem się sam do siebie na tą myśl. A co najważniejsze, teraz należy do mnie. Lepiej żeby była grzeczna. Nie lubię pyskatych smarkul. Nie wygląda na taką, ale nie można oceniać po wyglądzie. Ma się mnie słuchać. Robić wszystko co zechcę, po to tu jest. Dla mnie. Wytresuję ją porządnie. Mam na to dobry materiał.

-Justin, idziemy na imprezę!- Nathan krzyknął z drugiego pokoju.
-Szerokiej drogi- powiedziałem od niechcenia i wziąłem kolejny łyk. Po chwili usłyszałem kroki idące w moją stronę.
-Biebs..Nie idziesz z nami?- Prychnąłem.
-Mam na głowie niunię, którą żeś sam mi kurwa załatwił. A ty oczy robisz wielkie, że nie idę. To jest chyba logiczne.- Zaśmiałem się z jego braku myślenia.
-A co za problem? Parę godzin to nie problem. Sama sobie poradzi.- Pokiwałem głową na nie z kpiną wymalowaną na twarzy.
-Nie nie nie... Bawcie się dobrze. Tylko mi tu jakiś dziwek nie sprowadzać.- Powiedziałem dopijając browara do końca. Chłopaki zaśmiali się, po czym wyszli z domu. Postanowiłem zajrzeć do Lei.

Wyrzuciłem pustą butelkę do kosza, po czym poszedłem na górę. W drodze wyjąłem klucz do pokoju z mojej tylnej kieszeni i po cichu otworzyłem drzwi. Zauważyłem Leę na środku łóżka. Jej ciało było bardzo skulone. Podszedłem bliżej, po czym jak najciszej usiadłem koło niej i zobaczyłem po części mokrą poduszkę. Mogę wywnioskować, że to od łez, gdyż jej policzki były wilgotne, a rzęsy posklejane i mokre. Spała tak spokojnie. Jej blond włosy opadały delikatnie na jej słodkie usta, a dłonie miała ułożone pod głową. Koc, którym ją wcześniej przykryłem, trzymała kurczowo między nogami i rękoma. W połowie była odkryta. Dzięki temu mogłem zobaczyć jej wąziutką talię i większość uda. Miała zwiewną jasnoniebieską sukienkę, a na nogach jedynie białe skarpetki. Jej skóra miała ładny kolor i nie mogąc już dłużej czekać, delikatnie przejechałem po jej udzie opuszkami palców. To musiało ją załaskotać, ponieważ na jej twarzy wymalował się grymas i poruszyła niespokojnie nogą. Uśmiechnąłem się lekko, ale to co zrobiła, wcale nie zniechęciło mnie do dalszych działań. Zacząłem sunąć palcem po jej ręce. Ponownie na jej twarzy wymalował się grymas. Przejechałem palcem po policzku dziewczyny, ale tym razem zero reakcji. Kontynuowałem swoje ruchy dopóki nie otworzyła delikatnie swoich oczu. Najpierw spojrzała na moją rękę, a potem na mnie. Natychmiast się odsunęła, po czym zaczęła się patrzeć na mnie swoimi dużymi od strachu oczami, a jej ciało zaczęło się trząść. Wysunąłem do niej rękę, a ona na nią jedynie spojrzała.

-Chodź tu skarbie.- Powiedziałem do niej spokojnym i opanowanym tonem, ale ona nawet nie mrugnęła.
-No dalej...Chodź- uśmiechnąłem się lekko, w celu uspokojenia jej. Zamiast wykonać moje polecenie, tylko podkurczyła bardziej nogi do swojej klatki piersiowej, o ite to w ogóle było jeszcze możliwe. Pokręciłem przecząco głową z rezygnacją, po czym sięgnąłem za jej kostki i mimo sprzeciwu przyciągnąłem ją do siebie.
-Nie!- pisnęła z przerażeniem.
-Shhh...- uciszyłem ją cicho i zamknąłem w stalowym uścisku. Spuściła głowę w dół i nie wykonywała żadnego ruchu.
-Musimy sobie coś wyjaśnić. Jeśli coś do ciebie mówię to masz robić to co karzę.- Skarciłem ją, po czym zacząłem odsuwać suwak od jej sukienki. Reakcja była natychmiastowa. Zaczęła odciągać od siebie moje ręce, po czym złapała się solidnie sukienki w celu uniemożliwienia zdjęcia jej. Na moment odsunąłem rękę. Mój wyraz twarzy stał się surowszy niż był parę sekund temu.
-Weź te rączki bo coś im się stanie niepotrzebnego. Zamierzam cię teraz wykąpać i nie mam zamiaru kąpać cię w tej kiecce.- Po jej ciele przeszedł dreszcz.
-Nie, proszę. Zostaw mnie. J-ja nnie chcę- mówiła rozpaczliwie, a jej język się plątał. Dla dodania jej otuchy uśmiechnąłem się. Widziałem jej słabość i bezsilność.
-Skarbie. Jeśli to ci pomoże to dziś mogę wykąpać cię w bieliźnie. Ale wiedz, że tak będzie tylko przez jakiś czas. I tak zobaczę cię nagą. To jest nieuniknione. A teraz rozepnę ci sukienkę. Weź te ręce.- Widziałem jaką walkę toczy w myślach. Wziąć ręce, czy nie wziąć?
-No już, nie jestem cierpliwy- Spojrzałem na nią surowo i to zadziałało. Zacząłem odpinać jej sukienkę. Natychmiast odwróciła ode mnie wzrok, a jej policzki zmieniły odcień na ciemniejszy. Po chwili poczułem, jak coś kapnęło mi na rękę. Znów płakała. Nakazałem jej wstać i pójść za mną do łazienki. Zrobiła co powiedziałem, panicznie zasłaniając swoje ciało jak tylko mogła. Po drodze podszedłem do szafki i wziąłem swoją koszulkę oraz parę damskich majtek. Kiedy weszliśmy do łazienki ustała w kącie na drżących nogach, nadal się zasłaniając. Postanowiłem to zignorować. Nie będę się z nią cackać. Jestem zmęczony. Napuściłem wodę w odpowiedniej temperaturze do wody. Spojrzałem na wystraszoną dziewczynę.
-No wskakuj- Powiedziałem dopiero teraz zwracając uwagę na jej ciało. Była drobniutka, ale miała piękne ciało. Mój wzrok zatrzymał się na jej brzuchu, udach, piersiach oraz twarzy. Niepewnie zrobiła krok do przodu, by po chwili znów cofnąć się na miejsce. Zaśmiałem się.
-Chodź tutaj- palcem wskazującym przywoływałem ją w powietrzu.
-N-nie chcę- powiedziała cicho ze spuszczoną głową w dół. Podszedłem do niej i chwyciłem ją w tali i pod kolanami, po czym uniosłem. Bała się. Strach można było wyczuć na kilometr.
-Nie bój się. Teraz nie masz powodu.- Spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
-Teraz się boisz a nie masz czego. Kiedy coś przeskrobiesz to dopiero wtedy możesz się bać. Ale jesteś grzeczna prawda?- Puściłem jej oczko i włożyłem ją do wody. Przymknęła oczy z relaksu jaki dawała jej temperatura. Niepewnie pokiwała głową na tak na moje pytanie.
-Zamocz włosy- zrobiła co powiedziałem a jej stanik przybrał ciemniejszego koloru pod wpływem wody. Nałożyłem szamponu na rękę, po czym wmasowałem go w jej włosy. Było jej przyjemnie, ponieważ zauważyłem, że jej twarz ze spiętej zrobiła się zrelaksowana. Kiedy już miała całkiem spienione włosy zacząłem myć jej ręce a po chwili plecy. Stwierdziłem, że dalej już się nie posunę, chyba, że chcę wywołać u niej zawał. Mimo wysokiej temperatury wody jej ciało co jakiś czas przeszywały ciarki.
-Połóż się i umyj się dokładniej...No chyba, że ja mam to zrobić- Zapytałem z łobuziarskim uśmieszkiem. Zareagowała na ostatnie zdanie jakby kubeł z lodowatą wodą właśnie wylał się na jej rozgrzane od kąpieli ciało. Żeby jej nie przerażać bardziej odwróciłem się w drugą stronę i zacząłem robić cokolwiek, byle tylko nie myślała, że ją obserwuję. Po chwili zapytałem.
-Już? Czysta?- Niepewnie pokiwała głową a potem podałem jej ręcznik. Szybko się nim owinęła zakrywając swoje ciało, po czym wyszła z wanny.
-Tu masz koszulkę do spania i majtki- Powiedziałem i podałem Lei czyste rzeczy. Dziwiło ją skąd mam damskie majtki, sądząc po jej minie.
-Nie patrz tak na nie. Nie jestem prawiczkiem a parę dziewczyn przewinęło się przez ten dom.- Powiedziałem ze śmiechem w głosie. Ona tylko spuściła głowę.
-C-czy mogę się przeebrać?- Spytała zakłopotana. Domyśliłem się o co jej chodzi, po czym cwany uśmieszek wkradł się na moją twarz.
-No już się odwracam- odwróciłem się i czekałem cierpliwie, aż da znać kiedy się przebrała. Kiedy już to nastąpiło odwróciłem się i mój wzrok dokładnie zlustrował jej ciało.
-Słodko wyglądasz w mojej koszulce. A teraz do łóżka.- Zdziwiła się
-To nic, że spałaś. Już 22:34 a dzisiejszy dzień jest zdaje się pełen wrażeń co?- Nie odpowiedziała. Zaprowadziłem ją w stronę łóżka.
-Zaraz zrobię ci coś do jedzenia- wyszedłem z pokoju a po tym od razu zamknąłem drzwi na klucz. Schowałem klucz do kieszeni.

Lea's POV:

Boże!... Nadal nie mogę spokojnie oddychać. On widział mnie w bieliźnie! To chore!... Proszę, żeby to był jeden wielki koszmar. Na szczęście jest nawet dla mnie miły. Ale nadal go nienawidzę! Nienawidzę tego miejsca! Gdyby był normalny, puściłby mnie do domu!

Po paru minutach usłyszałam kroki na górę. A za chwilę wkładanie klucza w drzwi. Bacznie przyglądałam się drzwiom. Justin podszedł do mnie z talerzem, po czym postawił go na łóżku, naprzeciw mnie. Spojrzałam na niego i zauważyłam kanapki, które wyglądały na pyszne.
-Zjedz to- zażądał już nie taki uśmiechnięty jak jeszcze kilka minut temu.


Bałam się go. Bałam się mu w czymkolwiek sprzeciwiać, a jeśli już spróbowałam to strach nie do opisania!


Zaczęłam jeść kanapki powoli, a on usiadł koło mnie i przypatrywał się mi. Założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Od dziś ja będę cię kąpał, karmił, opiekował się tobą. Będziesz moją małą zabaweczką Lea- Cwano się uśmiechnął.
-Tak, od tych niegrzecznych zabaw też- Uniósł jedną brew, a ja prawie się zakrztusiłam tym co miałam w buzi.

CHCĘ UMRZEĆ!...


Hej :D 
Proszę komentujcie nawet jak znacie datę następnego rozdziału. Nie macie pojęcia jak to motywuje! Przepraszam, że dodaję o tej porze, ale wcześniej nie miałam czasu.
Jak wam się podoba? Życie Lei zmieni się od teraz kompletnie.

Jeśli macie jakieś pomysły co dalej może się wydarzyć, to piszcie w komentarzach. Może, któryś pomysł będzie wart wykorzystania ;)


3 maja 2015

Rozdział 2

Lea's POV:


Zaprowadzili mnie siłą do jakiegoś domu. Był ogromny. Znajdował się w okolicach lasków.
I gdzie ja mam uciec?! Nie widzę tu żadnych innych budynków, po prostu pustka!
Pomimo szarpanin zaciągnęli mnie do środka posiadłości.

Rany...Tu jest pięknie! Idiotka! Porwali mnie a ja myślę o takich rzeczach.

-Justin!- Zawołał jeden z nich.
-Na górze!- Ktoś z piętra zawołał. Ci faceci uśmiechnęli się do siebie i zaczęli ciągnąć mnie w stronę schodów. Nie miałam siły się im sprzeciwiać. Moje ciało temu odmawiało. Kiedy już pokonaliśmy schody, podeszliśmy pod drzwi jednego z pokoi jakie się tutaj znajdowały. Jeden z nich, chyba Ryan miał na imię, zapukał do drzwi.
-Wejdź- odpowiedział jakiś męski głos.
-Czas żebyś poznała swojego pana.- Drzwi się otworzyły, a mi ukazała się stojąca tyłem postać. Był to wysoki mężczyzna ubrany cały na czarno. Jedynie białe podeszwy przyciągały uwagę.
-Stary...Mamy dla ciebie słodką niespodziankę. Może się odwrócisz? Chłopak stojący tyłem odwrócił się i od razu jego spojrzenie powędrowało w moją stronę. Zaczęłam się trząść ze strachu.
-Co?- Zapytał po dłuższej chwili.
-Dobrze słyszałeś...Mała jest twoja. Osobiście wybierałem.- Kątem oka zobaczyłam, że Ryan uśmiecha się z dumą wymalowaną na twarzy.
-Miłej zabawy Bieber- Puścili mnie i wyszli z pokoju. Ze łzami w oczach spojrzałam na patrzącego się na mnie chłopaka. Nie mogłam nic odczytać z jego wyrazu twarzy.

Zabije mnie? UCIEKAJ!

Szybko się obróciłam i rzuciłam się w stronę drzwi.
-Hej! Czekaj!- Chłopak zawołał za mną i zaczął mnie gonić. Szybko zbiegałam po schodach, a nogi strasznie mi się plątały. Trzęsłam się niesamowicie. Zbiegłam ze schodów, aż poczułam parę silnych dłoni oplatające mnie w tali.
-Nie! Zostaw mnie! Chcę do domu!- wyrywałam się najmocniej jak potrafiłam. Równie dobrze można by to nazwać rzucaniem się.
-Przestań- powiedział mi spokojnie do ucha.

Jak mam przestać?! Właśnie jakiś obcy facet tuli mnie do siebie, w jakimś kompletnie obcym dla mnie domu!!

Zaczął kierować się ze mną w stronę salonu bodajże. Zawlókł mnie na kanapę i posadził mnie sobie na kolanach.
-Przestań walczyć, bo tylko się zmęczysz- powiedział z uśmiechem na twarzy. W sumie ma rację, ale to nie zmienia faktu, że chcę do domu i boję się jak cholera!
-No już, uspokój się.- powiedział do mnie kojącym głosem i zaczął pocierać uspokajająco moje plecy. Ze spuszczoną głową pociągałam nosem. Po jakiejś minucie ciszy odezwał się do mnie.
-Jak masz na imię skarbie?- Spojrzałam na niego zapłakana. Skarbie?! Nie nie nie! Spojrzałam mu w oczy. Jak czekoladki.
-L-Lea- powiedziałam przerażona.
-A ile Lea liczy sobie lat?- Zaczął głaskać moje dygoczące nogi. A to spowodowało, że trzęsły się jeszcze bardziej.
-Szesn-naście, za miesiąc ssiedemnaście- wydukałam zakłopotana. Czułam jak policzki mi czerwienieją.
-Jesteś młodziutka- uśmiechnął się- A ty wiesz coś o mnie?- Nieśmiało zaprzeczyłam głową.

Wiem, że jakieś psychole porwały mnie dla ciebie. Boże... Czemu nie skrócisz mi tych męk?

-Jestem Justin Bieber. Mam dwadzieścia jeden lat- wytrzeszczyłam oczy. Jest ode mnie o pięć lat starszy! Po chwili do salonu weszli ci sami faceci, którzy dopuścili się do tak podłego czynu, którym jest porwanie.
-I jak Justin?- Jeden z nich zapytał i chytrze się uśmiechnął.
-Jest dla mnie?- Spytał z łobuziarskim uśmieszkiem a ja miałam ochotę po prostu stąd wyparować.
-Cała twoja.- Justin się zaśmiał. Zaczęłam zaprzeczać głową, ale nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
-Podoba ci się? Uwierz nam, że łatwo nie było znaleźć odpowiednią kandydatkę na to stanowisko.- powiedział inny.Po krótkiej ciszy Justin odpowiedział.
-Jest idealna- zaczęłam się wiercić na jego kolanach w celu zejścia.

Mam już dość tej całej szopki! Chcę iść do domu!

-Hej, nie schodź.- przytrzymał mnie mocniej, a ja dalej usiłowałam wydostać się z jego ramion.
-Proszę...Z-zostawcie mmnie- Kolejne łzy zaczęły moczyć moje policzki.
-Jest jeszcze chyba w lekkim szoku. Pójdę położyć ją spać- Powiedział Justin nadal rozbawiony tą jakże śmieszną sytuacją i zaczął wstawać.

Jak to położyć spać? Jak będę chciała to sama sobie pójdę spać!!

Chwycił mnie w tali i pod kolanami, po czym podniósł do góry, bez najmniejszego problemu. Zaczął kierować się w stronę schodów. Zaczęłam się wiercić i ześlizgiwać się z jego rąk, ale to tylko spowodowało wzmocnienie uchwytu. Mimo tego ja nadal robiłam swoje.
-Przestań się wiercić- Spojrzał się na mnie już nie aż tak wesoło jak przedtem. Przestraszyłam się.

Poddałam się. Po prostu się poddałam. Zaraz chyba znowu się rozpłaczę. Czemu mnie to spotyka?!

Zaniósł mnie na górę i otworzył drzwi jakiegoś pokoju. Był duży, a głównym punktem w tym pomieszczeniu było wielkie łóżko. Zaczął kierować się w jego stronę. Położył mnie na nim, ale ja za raz chciałam wstać.
-Nie nie nie. Teraz położysz się spać- Powiedział dociskając mnie do materaca.- Jesteś głodna?- Spojrzałam na niego na chwilę, ale znów zaczęłam się szarpać. Chciałam stąd uciec jak najdalej!
Lea przestań. Będzie lepiej dla ciebie jeśli będziesz posłuszna.- powiedział to tak zwyczajnie, że aż zaczęłam się gotować z wściekłości. Jak mam być do cholery posłuszna, kiedy znajduję się pod jednym dachem z bandą wariatów?!
-Nie.. Proszę! Chcę do domu! Nie chcę tu być- Udało mi się wstać z tego łóżka, ale do drzwi już nie zdążyłam dobiec. Złapał mnie za ramię i podniósł, po czym zarzucił sobie na ramię, jak jakiś worek. Zaczęłam szlochać z bezsilności. Zauważyłam, że zamyka drzwi na klucz.

Boże nie!...Proszę weź mnie stąd teraz!

Znów położył mnie na łóżku, ale już nie widziałam sensu w ucieczce. Zamknął drzwi. Nic już nie ma dla mnie sensu.
-Nie jesteś głodna?- Usiadł obok mnie, a ja leżąc dalej popłakiwałam. Tępo patrzyłam się w sufit.
-Ustalmy coś. Kiedy cię o coś pytam, to liczę na odpowiedź.- Powiedział rozbawiony całą akcją.
-Chcę do domu- powiedziałam płaczliwie. On tylko się uśmiechnął.
-Od dziś tu jest twój dom- Więcej łez wypłynęło z moich oczu. Ręką zaczął delikatnie wycierać je z moich policzków.
-Teraz należysz do mnie. Nie martw się. Zaopiekuję się tobą. Będziesz moją małą dziewczynką.- Pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło. Natychmiast potarłam to miejsce ręką i dalej zaczęłam szlochać żałośnie. Justin wstał z lekkim uśmiechem, po czym przykrył mnie kocem.
-Spać Lea.- Powiedział już nieco stanowczym tonem i opuścił pomieszczenie, oczywiście dbając o to, aby drzwi były zamknięte na klucz.
Odwróciłam się na brzuch i zaczęłam walić pięściami w materac, trzymając tym samym głowę w poduszkach.

Niech ten koszmar się już wreszcie skończy!...


Hej :D 
No i mamy drugi rozdział. Przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że się podoba. Biedna Lea. Nie zazdroszczę jej. Choć taki właściciel zmienia postać rzeczy haha :D
Bardzo będę wdzięczna za pofatygowanie się i napisanie komentarza. Pozdrawiam :)
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W SOBOTĘ 09.05.!