10 maja 2015

Rozdział 3


Justin's POV:

Kiedy zamknąłem drzwi od mojego pokoju, w którym znajdowała się Lea, zszedłem na dół. Wziąłem z lodówki zimnego browara i poszedłem do salonu. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie, po czym włączyłem telewizje. Leciałem po kanałach, aż w końcu znalazłem coś dla siebie. Tak na prawdę, to niezbyt poświęcałem swoją uwagę na to co oglądam, cała moja uwaga była przeznaczona w tym momencie na Leę. Dziewczyna jest ładna i taka niewinna. I w dodatku zupełnie bezbronna. Uśmiechnąłem się sam do siebie na tą myśl. A co najważniejsze, teraz należy do mnie. Lepiej żeby była grzeczna. Nie lubię pyskatych smarkul. Nie wygląda na taką, ale nie można oceniać po wyglądzie. Ma się mnie słuchać. Robić wszystko co zechcę, po to tu jest. Dla mnie. Wytresuję ją porządnie. Mam na to dobry materiał.

-Justin, idziemy na imprezę!- Nathan krzyknął z drugiego pokoju.
-Szerokiej drogi- powiedziałem od niechcenia i wziąłem kolejny łyk. Po chwili usłyszałem kroki idące w moją stronę.
-Biebs..Nie idziesz z nami?- Prychnąłem.
-Mam na głowie niunię, którą żeś sam mi kurwa załatwił. A ty oczy robisz wielkie, że nie idę. To jest chyba logiczne.- Zaśmiałem się z jego braku myślenia.
-A co za problem? Parę godzin to nie problem. Sama sobie poradzi.- Pokiwałem głową na nie z kpiną wymalowaną na twarzy.
-Nie nie nie... Bawcie się dobrze. Tylko mi tu jakiś dziwek nie sprowadzać.- Powiedziałem dopijając browara do końca. Chłopaki zaśmiali się, po czym wyszli z domu. Postanowiłem zajrzeć do Lei.

Wyrzuciłem pustą butelkę do kosza, po czym poszedłem na górę. W drodze wyjąłem klucz do pokoju z mojej tylnej kieszeni i po cichu otworzyłem drzwi. Zauważyłem Leę na środku łóżka. Jej ciało było bardzo skulone. Podszedłem bliżej, po czym jak najciszej usiadłem koło niej i zobaczyłem po części mokrą poduszkę. Mogę wywnioskować, że to od łez, gdyż jej policzki były wilgotne, a rzęsy posklejane i mokre. Spała tak spokojnie. Jej blond włosy opadały delikatnie na jej słodkie usta, a dłonie miała ułożone pod głową. Koc, którym ją wcześniej przykryłem, trzymała kurczowo między nogami i rękoma. W połowie była odkryta. Dzięki temu mogłem zobaczyć jej wąziutką talię i większość uda. Miała zwiewną jasnoniebieską sukienkę, a na nogach jedynie białe skarpetki. Jej skóra miała ładny kolor i nie mogąc już dłużej czekać, delikatnie przejechałem po jej udzie opuszkami palców. To musiało ją załaskotać, ponieważ na jej twarzy wymalował się grymas i poruszyła niespokojnie nogą. Uśmiechnąłem się lekko, ale to co zrobiła, wcale nie zniechęciło mnie do dalszych działań. Zacząłem sunąć palcem po jej ręce. Ponownie na jej twarzy wymalował się grymas. Przejechałem palcem po policzku dziewczyny, ale tym razem zero reakcji. Kontynuowałem swoje ruchy dopóki nie otworzyła delikatnie swoich oczu. Najpierw spojrzała na moją rękę, a potem na mnie. Natychmiast się odsunęła, po czym zaczęła się patrzeć na mnie swoimi dużymi od strachu oczami, a jej ciało zaczęło się trząść. Wysunąłem do niej rękę, a ona na nią jedynie spojrzała.

-Chodź tu skarbie.- Powiedziałem do niej spokojnym i opanowanym tonem, ale ona nawet nie mrugnęła.
-No dalej...Chodź- uśmiechnąłem się lekko, w celu uspokojenia jej. Zamiast wykonać moje polecenie, tylko podkurczyła bardziej nogi do swojej klatki piersiowej, o ite to w ogóle było jeszcze możliwe. Pokręciłem przecząco głową z rezygnacją, po czym sięgnąłem za jej kostki i mimo sprzeciwu przyciągnąłem ją do siebie.
-Nie!- pisnęła z przerażeniem.
-Shhh...- uciszyłem ją cicho i zamknąłem w stalowym uścisku. Spuściła głowę w dół i nie wykonywała żadnego ruchu.
-Musimy sobie coś wyjaśnić. Jeśli coś do ciebie mówię to masz robić to co karzę.- Skarciłem ją, po czym zacząłem odsuwać suwak od jej sukienki. Reakcja była natychmiastowa. Zaczęła odciągać od siebie moje ręce, po czym złapała się solidnie sukienki w celu uniemożliwienia zdjęcia jej. Na moment odsunąłem rękę. Mój wyraz twarzy stał się surowszy niż był parę sekund temu.
-Weź te rączki bo coś im się stanie niepotrzebnego. Zamierzam cię teraz wykąpać i nie mam zamiaru kąpać cię w tej kiecce.- Po jej ciele przeszedł dreszcz.
-Nie, proszę. Zostaw mnie. J-ja nnie chcę- mówiła rozpaczliwie, a jej język się plątał. Dla dodania jej otuchy uśmiechnąłem się. Widziałem jej słabość i bezsilność.
-Skarbie. Jeśli to ci pomoże to dziś mogę wykąpać cię w bieliźnie. Ale wiedz, że tak będzie tylko przez jakiś czas. I tak zobaczę cię nagą. To jest nieuniknione. A teraz rozepnę ci sukienkę. Weź te ręce.- Widziałem jaką walkę toczy w myślach. Wziąć ręce, czy nie wziąć?
-No już, nie jestem cierpliwy- Spojrzałem na nią surowo i to zadziałało. Zacząłem odpinać jej sukienkę. Natychmiast odwróciła ode mnie wzrok, a jej policzki zmieniły odcień na ciemniejszy. Po chwili poczułem, jak coś kapnęło mi na rękę. Znów płakała. Nakazałem jej wstać i pójść za mną do łazienki. Zrobiła co powiedziałem, panicznie zasłaniając swoje ciało jak tylko mogła. Po drodze podszedłem do szafki i wziąłem swoją koszulkę oraz parę damskich majtek. Kiedy weszliśmy do łazienki ustała w kącie na drżących nogach, nadal się zasłaniając. Postanowiłem to zignorować. Nie będę się z nią cackać. Jestem zmęczony. Napuściłem wodę w odpowiedniej temperaturze do wody. Spojrzałem na wystraszoną dziewczynę.
-No wskakuj- Powiedziałem dopiero teraz zwracając uwagę na jej ciało. Była drobniutka, ale miała piękne ciało. Mój wzrok zatrzymał się na jej brzuchu, udach, piersiach oraz twarzy. Niepewnie zrobiła krok do przodu, by po chwili znów cofnąć się na miejsce. Zaśmiałem się.
-Chodź tutaj- palcem wskazującym przywoływałem ją w powietrzu.
-N-nie chcę- powiedziała cicho ze spuszczoną głową w dół. Podszedłem do niej i chwyciłem ją w tali i pod kolanami, po czym uniosłem. Bała się. Strach można było wyczuć na kilometr.
-Nie bój się. Teraz nie masz powodu.- Spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
-Teraz się boisz a nie masz czego. Kiedy coś przeskrobiesz to dopiero wtedy możesz się bać. Ale jesteś grzeczna prawda?- Puściłem jej oczko i włożyłem ją do wody. Przymknęła oczy z relaksu jaki dawała jej temperatura. Niepewnie pokiwała głową na tak na moje pytanie.
-Zamocz włosy- zrobiła co powiedziałem a jej stanik przybrał ciemniejszego koloru pod wpływem wody. Nałożyłem szamponu na rękę, po czym wmasowałem go w jej włosy. Było jej przyjemnie, ponieważ zauważyłem, że jej twarz ze spiętej zrobiła się zrelaksowana. Kiedy już miała całkiem spienione włosy zacząłem myć jej ręce a po chwili plecy. Stwierdziłem, że dalej już się nie posunę, chyba, że chcę wywołać u niej zawał. Mimo wysokiej temperatury wody jej ciało co jakiś czas przeszywały ciarki.
-Połóż się i umyj się dokładniej...No chyba, że ja mam to zrobić- Zapytałem z łobuziarskim uśmieszkiem. Zareagowała na ostatnie zdanie jakby kubeł z lodowatą wodą właśnie wylał się na jej rozgrzane od kąpieli ciało. Żeby jej nie przerażać bardziej odwróciłem się w drugą stronę i zacząłem robić cokolwiek, byle tylko nie myślała, że ją obserwuję. Po chwili zapytałem.
-Już? Czysta?- Niepewnie pokiwała głową a potem podałem jej ręcznik. Szybko się nim owinęła zakrywając swoje ciało, po czym wyszła z wanny.
-Tu masz koszulkę do spania i majtki- Powiedziałem i podałem Lei czyste rzeczy. Dziwiło ją skąd mam damskie majtki, sądząc po jej minie.
-Nie patrz tak na nie. Nie jestem prawiczkiem a parę dziewczyn przewinęło się przez ten dom.- Powiedziałem ze śmiechem w głosie. Ona tylko spuściła głowę.
-C-czy mogę się przeebrać?- Spytała zakłopotana. Domyśliłem się o co jej chodzi, po czym cwany uśmieszek wkradł się na moją twarz.
-No już się odwracam- odwróciłem się i czekałem cierpliwie, aż da znać kiedy się przebrała. Kiedy już to nastąpiło odwróciłem się i mój wzrok dokładnie zlustrował jej ciało.
-Słodko wyglądasz w mojej koszulce. A teraz do łóżka.- Zdziwiła się
-To nic, że spałaś. Już 22:34 a dzisiejszy dzień jest zdaje się pełen wrażeń co?- Nie odpowiedziała. Zaprowadziłem ją w stronę łóżka.
-Zaraz zrobię ci coś do jedzenia- wyszedłem z pokoju a po tym od razu zamknąłem drzwi na klucz. Schowałem klucz do kieszeni.

Lea's POV:

Boże!... Nadal nie mogę spokojnie oddychać. On widział mnie w bieliźnie! To chore!... Proszę, żeby to był jeden wielki koszmar. Na szczęście jest nawet dla mnie miły. Ale nadal go nienawidzę! Nienawidzę tego miejsca! Gdyby był normalny, puściłby mnie do domu!

Po paru minutach usłyszałam kroki na górę. A za chwilę wkładanie klucza w drzwi. Bacznie przyglądałam się drzwiom. Justin podszedł do mnie z talerzem, po czym postawił go na łóżku, naprzeciw mnie. Spojrzałam na niego i zauważyłam kanapki, które wyglądały na pyszne.
-Zjedz to- zażądał już nie taki uśmiechnięty jak jeszcze kilka minut temu.


Bałam się go. Bałam się mu w czymkolwiek sprzeciwiać, a jeśli już spróbowałam to strach nie do opisania!


Zaczęłam jeść kanapki powoli, a on usiadł koło mnie i przypatrywał się mi. Założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Od dziś ja będę cię kąpał, karmił, opiekował się tobą. Będziesz moją małą zabaweczką Lea- Cwano się uśmiechnął.
-Tak, od tych niegrzecznych zabaw też- Uniósł jedną brew, a ja prawie się zakrztusiłam tym co miałam w buzi.

CHCĘ UMRZEĆ!...


Hej :D 
Proszę komentujcie nawet jak znacie datę następnego rozdziału. Nie macie pojęcia jak to motywuje! Przepraszam, że dodaję o tej porze, ale wcześniej nie miałam czasu.
Jak wam się podoba? Życie Lei zmieni się od teraz kompletnie.

Jeśli macie jakieś pomysły co dalej może się wydarzyć, to piszcie w komentarzach. Może, któryś pomysł będzie wart wykorzystania ;)


3 maja 2015

Rozdział 2

Lea's POV:


Zaprowadzili mnie siłą do jakiegoś domu. Był ogromny. Znajdował się w okolicach lasków.
I gdzie ja mam uciec?! Nie widzę tu żadnych innych budynków, po prostu pustka!
Pomimo szarpanin zaciągnęli mnie do środka posiadłości.

Rany...Tu jest pięknie! Idiotka! Porwali mnie a ja myślę o takich rzeczach.

-Justin!- Zawołał jeden z nich.
-Na górze!- Ktoś z piętra zawołał. Ci faceci uśmiechnęli się do siebie i zaczęli ciągnąć mnie w stronę schodów. Nie miałam siły się im sprzeciwiać. Moje ciało temu odmawiało. Kiedy już pokonaliśmy schody, podeszliśmy pod drzwi jednego z pokoi jakie się tutaj znajdowały. Jeden z nich, chyba Ryan miał na imię, zapukał do drzwi.
-Wejdź- odpowiedział jakiś męski głos.
-Czas żebyś poznała swojego pana.- Drzwi się otworzyły, a mi ukazała się stojąca tyłem postać. Był to wysoki mężczyzna ubrany cały na czarno. Jedynie białe podeszwy przyciągały uwagę.
-Stary...Mamy dla ciebie słodką niespodziankę. Może się odwrócisz? Chłopak stojący tyłem odwrócił się i od razu jego spojrzenie powędrowało w moją stronę. Zaczęłam się trząść ze strachu.
-Co?- Zapytał po dłuższej chwili.
-Dobrze słyszałeś...Mała jest twoja. Osobiście wybierałem.- Kątem oka zobaczyłam, że Ryan uśmiecha się z dumą wymalowaną na twarzy.
-Miłej zabawy Bieber- Puścili mnie i wyszli z pokoju. Ze łzami w oczach spojrzałam na patrzącego się na mnie chłopaka. Nie mogłam nic odczytać z jego wyrazu twarzy.

Zabije mnie? UCIEKAJ!

Szybko się obróciłam i rzuciłam się w stronę drzwi.
-Hej! Czekaj!- Chłopak zawołał za mną i zaczął mnie gonić. Szybko zbiegałam po schodach, a nogi strasznie mi się plątały. Trzęsłam się niesamowicie. Zbiegłam ze schodów, aż poczułam parę silnych dłoni oplatające mnie w tali.
-Nie! Zostaw mnie! Chcę do domu!- wyrywałam się najmocniej jak potrafiłam. Równie dobrze można by to nazwać rzucaniem się.
-Przestań- powiedział mi spokojnie do ucha.

Jak mam przestać?! Właśnie jakiś obcy facet tuli mnie do siebie, w jakimś kompletnie obcym dla mnie domu!!

Zaczął kierować się ze mną w stronę salonu bodajże. Zawlókł mnie na kanapę i posadził mnie sobie na kolanach.
-Przestań walczyć, bo tylko się zmęczysz- powiedział z uśmiechem na twarzy. W sumie ma rację, ale to nie zmienia faktu, że chcę do domu i boję się jak cholera!
-No już, uspokój się.- powiedział do mnie kojącym głosem i zaczął pocierać uspokajająco moje plecy. Ze spuszczoną głową pociągałam nosem. Po jakiejś minucie ciszy odezwał się do mnie.
-Jak masz na imię skarbie?- Spojrzałam na niego zapłakana. Skarbie?! Nie nie nie! Spojrzałam mu w oczy. Jak czekoladki.
-L-Lea- powiedziałam przerażona.
-A ile Lea liczy sobie lat?- Zaczął głaskać moje dygoczące nogi. A to spowodowało, że trzęsły się jeszcze bardziej.
-Szesn-naście, za miesiąc ssiedemnaście- wydukałam zakłopotana. Czułam jak policzki mi czerwienieją.
-Jesteś młodziutka- uśmiechnął się- A ty wiesz coś o mnie?- Nieśmiało zaprzeczyłam głową.

Wiem, że jakieś psychole porwały mnie dla ciebie. Boże... Czemu nie skrócisz mi tych męk?

-Jestem Justin Bieber. Mam dwadzieścia jeden lat- wytrzeszczyłam oczy. Jest ode mnie o pięć lat starszy! Po chwili do salonu weszli ci sami faceci, którzy dopuścili się do tak podłego czynu, którym jest porwanie.
-I jak Justin?- Jeden z nich zapytał i chytrze się uśmiechnął.
-Jest dla mnie?- Spytał z łobuziarskim uśmieszkiem a ja miałam ochotę po prostu stąd wyparować.
-Cała twoja.- Justin się zaśmiał. Zaczęłam zaprzeczać głową, ale nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
-Podoba ci się? Uwierz nam, że łatwo nie było znaleźć odpowiednią kandydatkę na to stanowisko.- powiedział inny.Po krótkiej ciszy Justin odpowiedział.
-Jest idealna- zaczęłam się wiercić na jego kolanach w celu zejścia.

Mam już dość tej całej szopki! Chcę iść do domu!

-Hej, nie schodź.- przytrzymał mnie mocniej, a ja dalej usiłowałam wydostać się z jego ramion.
-Proszę...Z-zostawcie mmnie- Kolejne łzy zaczęły moczyć moje policzki.
-Jest jeszcze chyba w lekkim szoku. Pójdę położyć ją spać- Powiedział Justin nadal rozbawiony tą jakże śmieszną sytuacją i zaczął wstawać.

Jak to położyć spać? Jak będę chciała to sama sobie pójdę spać!!

Chwycił mnie w tali i pod kolanami, po czym podniósł do góry, bez najmniejszego problemu. Zaczął kierować się w stronę schodów. Zaczęłam się wiercić i ześlizgiwać się z jego rąk, ale to tylko spowodowało wzmocnienie uchwytu. Mimo tego ja nadal robiłam swoje.
-Przestań się wiercić- Spojrzał się na mnie już nie aż tak wesoło jak przedtem. Przestraszyłam się.

Poddałam się. Po prostu się poddałam. Zaraz chyba znowu się rozpłaczę. Czemu mnie to spotyka?!

Zaniósł mnie na górę i otworzył drzwi jakiegoś pokoju. Był duży, a głównym punktem w tym pomieszczeniu było wielkie łóżko. Zaczął kierować się w jego stronę. Położył mnie na nim, ale ja za raz chciałam wstać.
-Nie nie nie. Teraz położysz się spać- Powiedział dociskając mnie do materaca.- Jesteś głodna?- Spojrzałam na niego na chwilę, ale znów zaczęłam się szarpać. Chciałam stąd uciec jak najdalej!
Lea przestań. Będzie lepiej dla ciebie jeśli będziesz posłuszna.- powiedział to tak zwyczajnie, że aż zaczęłam się gotować z wściekłości. Jak mam być do cholery posłuszna, kiedy znajduję się pod jednym dachem z bandą wariatów?!
-Nie.. Proszę! Chcę do domu! Nie chcę tu być- Udało mi się wstać z tego łóżka, ale do drzwi już nie zdążyłam dobiec. Złapał mnie za ramię i podniósł, po czym zarzucił sobie na ramię, jak jakiś worek. Zaczęłam szlochać z bezsilności. Zauważyłam, że zamyka drzwi na klucz.

Boże nie!...Proszę weź mnie stąd teraz!

Znów położył mnie na łóżku, ale już nie widziałam sensu w ucieczce. Zamknął drzwi. Nic już nie ma dla mnie sensu.
-Nie jesteś głodna?- Usiadł obok mnie, a ja leżąc dalej popłakiwałam. Tępo patrzyłam się w sufit.
-Ustalmy coś. Kiedy cię o coś pytam, to liczę na odpowiedź.- Powiedział rozbawiony całą akcją.
-Chcę do domu- powiedziałam płaczliwie. On tylko się uśmiechnął.
-Od dziś tu jest twój dom- Więcej łez wypłynęło z moich oczu. Ręką zaczął delikatnie wycierać je z moich policzków.
-Teraz należysz do mnie. Nie martw się. Zaopiekuję się tobą. Będziesz moją małą dziewczynką.- Pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło. Natychmiast potarłam to miejsce ręką i dalej zaczęłam szlochać żałośnie. Justin wstał z lekkim uśmiechem, po czym przykrył mnie kocem.
-Spać Lea.- Powiedział już nieco stanowczym tonem i opuścił pomieszczenie, oczywiście dbając o to, aby drzwi były zamknięte na klucz.
Odwróciłam się na brzuch i zaczęłam walić pięściami w materac, trzymając tym samym głowę w poduszkach.

Niech ten koszmar się już wreszcie skończy!...


Hej :D 
No i mamy drugi rozdział. Przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że się podoba. Biedna Lea. Nie zazdroszczę jej. Choć taki właściciel zmienia postać rzeczy haha :D
Bardzo będę wdzięczna za pofatygowanie się i napisanie komentarza. Pozdrawiam :)
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W SOBOTĘ 09.05.!