Zaprowadzili mnie siłą do jakiegoś domu. Był ogromny. Znajdował się w okolicach lasków.
I gdzie ja mam uciec?! Nie widzę tu żadnych innych budynków, po prostu pustka!
Pomimo szarpanin zaciągnęli mnie do środka posiadłości.
Rany...Tu jest pięknie! Idiotka! Porwali mnie a ja myślę o takich rzeczach.
-Justin!- Zawołał jeden z nich.
-Na górze!- Ktoś z piętra zawołał. Ci faceci uśmiechnęli się do siebie i zaczęli ciągnąć mnie w stronę schodów. Nie miałam siły się im sprzeciwiać. Moje ciało temu odmawiało. Kiedy już pokonaliśmy schody, podeszliśmy pod drzwi jednego z pokoi jakie się tutaj znajdowały. Jeden z nich, chyba Ryan miał na imię, zapukał do drzwi.
-Wejdź- odpowiedział jakiś męski głos.
-Czas żebyś poznała swojego pana.- Drzwi się otworzyły, a mi ukazała się stojąca tyłem postać. Był to wysoki mężczyzna ubrany cały na czarno. Jedynie białe podeszwy przyciągały uwagę.
-Stary...Mamy dla ciebie słodką niespodziankę. Może się odwrócisz? Chłopak stojący tyłem odwrócił się i od razu jego spojrzenie powędrowało w moją stronę. Zaczęłam się trząść ze strachu.
-Co?- Zapytał po dłuższej chwili.
-Dobrze słyszałeś...Mała jest twoja. Osobiście wybierałem.- Kątem oka zobaczyłam, że Ryan uśmiecha się z dumą wymalowaną na twarzy.
-Miłej zabawy Bieber- Puścili mnie i wyszli z pokoju. Ze łzami w oczach spojrzałam na patrzącego się na mnie chłopaka. Nie mogłam nic odczytać z jego wyrazu twarzy.
Zabije mnie? UCIEKAJ!
Szybko się obróciłam i rzuciłam się w stronę drzwi.
-Hej! Czekaj!- Chłopak zawołał za mną i zaczął mnie gonić. Szybko zbiegałam po schodach, a nogi strasznie mi się plątały. Trzęsłam się niesamowicie. Zbiegłam ze schodów, aż poczułam parę silnych dłoni oplatające mnie w tali.
-Nie! Zostaw mnie! Chcę do domu!- wyrywałam się najmocniej jak potrafiłam. Równie dobrze można by to nazwać rzucaniem się.
-Przestań- powiedział mi spokojnie do ucha.
Jak mam przestać?! Właśnie jakiś obcy facet tuli mnie do siebie, w jakimś kompletnie obcym dla mnie domu!!
Zaczął kierować się ze mną w stronę salonu bodajże. Zawlókł mnie na kanapę i posadził mnie sobie na kolanach.
-Przestań walczyć, bo tylko się zmęczysz- powiedział z uśmiechem na twarzy. W sumie ma rację, ale to nie zmienia faktu, że chcę do domu i boję się jak cholera!
-No już, uspokój się.- powiedział do mnie kojącym głosem i zaczął pocierać uspokajająco moje plecy. Ze spuszczoną głową pociągałam nosem. Po jakiejś minucie ciszy odezwał się do mnie.
-Jak masz na imię skarbie?- Spojrzałam na niego zapłakana. Skarbie?! Nie nie nie! Spojrzałam mu w oczy. Jak czekoladki.
-L-Lea- powiedziałam przerażona.
-A ile Lea liczy sobie lat?- Zaczął głaskać moje dygoczące nogi. A to spowodowało, że trzęsły się jeszcze bardziej.
-Szesn-naście, za miesiąc ssiedemnaście- wydukałam zakłopotana. Czułam jak policzki mi czerwienieją.
-Jesteś młodziutka- uśmiechnął się- A ty wiesz coś o mnie?- Nieśmiało zaprzeczyłam głową.
Wiem, że jakieś psychole porwały mnie dla ciebie. Boże... Czemu nie skrócisz mi tych męk?
-Jestem Justin Bieber. Mam dwadzieścia jeden lat- wytrzeszczyłam oczy. Jest ode mnie o pięć lat starszy! Po chwili do salonu weszli ci sami faceci, którzy dopuścili się do tak podłego czynu, którym jest porwanie.
-I jak Justin?- Jeden z nich zapytał i chytrze się uśmiechnął.
-Jest dla mnie?- Spytał z łobuziarskim uśmieszkiem a ja miałam ochotę po prostu stąd wyparować.
-Cała twoja.- Justin się zaśmiał. Zaczęłam zaprzeczać głową, ale nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
-Podoba ci się? Uwierz nam, że łatwo nie było znaleźć odpowiednią kandydatkę na to stanowisko.- powiedział inny.Po krótkiej ciszy Justin odpowiedział.
-Jest idealna- zaczęłam się wiercić na jego kolanach w celu zejścia.
Mam już dość tej całej szopki! Chcę iść do domu!
-Hej, nie schodź.- przytrzymał mnie mocniej, a ja dalej usiłowałam wydostać się z jego ramion.
-Proszę...Z-zostawcie mmnie- Kolejne łzy zaczęły moczyć moje policzki.
-Jest jeszcze chyba w lekkim szoku. Pójdę położyć ją spać- Powiedział Justin nadal rozbawiony tą jakże śmieszną sytuacją i zaczął wstawać.
Jak to położyć spać? Jak będę chciała to sama sobie pójdę spać!!
Chwycił mnie w tali i pod kolanami, po czym podniósł do góry, bez najmniejszego problemu. Zaczął kierować się w stronę schodów. Zaczęłam się wiercić i ześlizgiwać się z jego rąk, ale to tylko spowodowało wzmocnienie uchwytu. Mimo tego ja nadal robiłam swoje.
-Przestań się wiercić- Spojrzał się na mnie już nie aż tak wesoło jak przedtem. Przestraszyłam się.
Poddałam się. Po prostu się poddałam. Zaraz chyba znowu się rozpłaczę. Czemu mnie to spotyka?!
Zaniósł mnie na górę i otworzył drzwi jakiegoś pokoju. Był duży, a głównym punktem w tym pomieszczeniu było wielkie łóżko. Zaczął kierować się w jego stronę. Położył mnie na nim, ale ja za raz chciałam wstać.
-Nie nie nie. Teraz położysz się spać- Powiedział dociskając mnie do materaca.- Jesteś głodna?- Spojrzałam na niego na chwilę, ale znów zaczęłam się szarpać. Chciałam stąd uciec jak najdalej!
Lea przestań. Będzie lepiej dla ciebie jeśli będziesz posłuszna.- powiedział to tak zwyczajnie, że aż zaczęłam się gotować z wściekłości. Jak mam być do cholery posłuszna, kiedy znajduję się pod jednym dachem z bandą wariatów?!
-Nie.. Proszę! Chcę do domu! Nie chcę tu być- Udało mi się wstać z tego łóżka, ale do drzwi już nie zdążyłam dobiec. Złapał mnie za ramię i podniósł, po czym zarzucił sobie na ramię, jak jakiś worek. Zaczęłam szlochać z bezsilności. Zauważyłam, że zamyka drzwi na klucz.
Boże nie!...Proszę weź mnie stąd teraz!
Znów położył mnie na łóżku, ale już nie widziałam sensu w ucieczce. Zamknął drzwi. Nic już nie ma dla mnie sensu.
-Nie jesteś głodna?- Usiadł obok mnie, a ja leżąc dalej popłakiwałam. Tępo patrzyłam się w sufit.
-Ustalmy coś. Kiedy cię o coś pytam, to liczę na odpowiedź.- Powiedział rozbawiony całą akcją.
-Chcę do domu- powiedziałam płaczliwie. On tylko się uśmiechnął.
-Od dziś tu jest twój dom- Więcej łez wypłynęło z moich oczu. Ręką zaczął delikatnie wycierać je z moich policzków.
-Teraz należysz do mnie. Nie martw się. Zaopiekuję się tobą. Będziesz moją małą dziewczynką.- Pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło. Natychmiast potarłam to miejsce ręką i dalej zaczęłam szlochać żałośnie. Justin wstał z lekkim uśmiechem, po czym przykrył mnie kocem.
-Spać Lea.- Powiedział już nieco stanowczym tonem i opuścił pomieszczenie, oczywiście dbając o to, aby drzwi były zamknięte na klucz.
Odwróciłam się na brzuch i zaczęłam walić pięściami w materac, trzymając tym samym głowę w poduszkach.
Niech ten koszmar się już wreszcie skończy!...
Hej :D
No i mamy drugi rozdział. Przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że się podoba. Biedna Lea. Nie zazdroszczę jej. Choć taki właściciel zmienia postać rzeczy haha :D
Bardzo będę wdzięczna za pofatygowanie się i napisanie komentarza. Pozdrawiam :)
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W SOBOTĘ 09.05.!
Kocham. Naprawde cudowny. Uwielbiam również Pain is my middle name ono jest boski a to opowiadanie staje się coraz ciekawsze
OdpowiedzUsuńKocham. Naprawde cudowny. Uwielbiam również Pain is my middle name ono jest boski a to opowiadanie staje się coraz ciekawsze
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy :) Nie mogę doczekać się kolejnego <3 życzę dużo weny !!!
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie i fajnie że rozdział będzie 9 maja ;)
OdpowiedzUsuńwspaniały
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;D
Akcja coraz bardziej się rozkręca. Współczuję Leai. Mam nadzieje, że nic okropnego nie będzie jej robił. Cieszę się, że dodasz kolejny rozdział szybciej xx
OdpowiedzUsuńŚwietny! Akcja zaczyna się rozkręcać i robi się coraz ciekawiej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału xx
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Na razie jest jeszcze mało ujawnione, ale to na pewno zmieni się z czasem. Jestem ciekawa jak to jest z perspektywy Justina. :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie ! :D
OdpowiedzUsuń